Departament Stanu USA zaprosił Sri Chinmoya to przyjazdu do Waszyngtonu 6 czerwca 1980 roku i do wystąpienia na Open Forum, spotkaniach politycznej grupy dyskusyjnej, zainaugurowanej w czasie wojny w Wietnamie, aby zaznajomić polityków z różnymi punktami widzenia najbardziej istotnych aktualnych wydarzeń. Sri Chinmoya poproszono o wykład na temat wewnętrznej roli ONZ. Sri Chinmoy dał ten sam wykład w siedzibie głównej ONZ 13 czerwca 1980 roku w ramach serii wykładów zatytułowanej „Dag Hammarskjold”.
Kiedy mówię o ONZ, mój umysł, moje serce i dusza natychmiast zmuszają mnie do mówienia równocześnie o Stanach Zjednoczonych. Kiedy mówię o ONZ, mój umysł, moje serce i duszę natychmiast błogosławi rozkwitająca i szlachetna dusza tego gościnnego stanu – Empire State, Nowy Jork.
Termin „zjednoczony” zawsze posiadał szczególną wymowę dla ludzkich dusz i ta transcendentalna idea pozostała ważna, mimo upływu stuleci. Był czas, kiedy Ameryka znajdowała się pod represyjnym jarzmem Wielkiej Brytanii. Potem Ameryka walczyła niezłomnie i nieustannie o swą prawowitą niezależność. Na początku nowo wyzwolonym Amerykanom i ich pięknemu, rozległemu krajowi bardzo brakowało jedności. Lecz nadeszła pora, kiedy nastał nowy poranek chwały jedności nad jaśniejącym, oświeconym horyzontem. Amerykanie poczuli najwyższą potrzebę zjednoczenia kraju i 13 kolonii złączyło się stopniowo, stale, bezbłędnie i bezinteresownie. Podobnie, chociaż obecnie pokój nie panuje jeszcze niepodzielnie w ONZ, nadejdzie na pewno pora, kiedy przypływ pokoju przeniknie zjednoczone narody całego świata.
Kto mógłby przewidzieć, że 13 kolonii pewnego dnia stanie się potężnym krajem – 50 nierozłącznych stanów, złączonych przez nic innego, jak Ręka Najwyższej Istoty? Dla Stanów Zjednoczonych poruszające serce i oświecające życie hasło „zjednoczenie” miało swój początek bez narodzin i śmierci w sercach wielkich Amerykanów, których imiona stały się synonimami wzniosłych zasad wolności, sprawiedliwości i jedności. Założyciel narodu George Washington; światło wizji Thomas Jefferson; słońce mądrości Benjamin Franklin; i nieustraszony wojownik John Adams: ci potężni luminarze, wraz z innymi postaciami, śmiało marzyli o jedności 13 kolonii.
To także wielki syn Stanów Zjednoczonych, Woodrow Wilson, miał pionierską wizję Ligi Narodów, świętego źródła ONZ. Niektórzy są zdania, że Liga Narodów była całkowitą klęską i upadkiem, lecz ja widzę to inaczej. Liga Narodów nie mogła upaść. Musimy spojrzeć na Ligę Narodów jak na matkę, a na ONZ jak na jej najbardziej obiecujące dziecko. Kiedy rodzice opuszczają planetę ziemię, ich dzieci często okazują więcej światła aspiracji, więcej siły wizji i więcej zachwytu manifestacji, niż byli zdolni zrobić to rodzice. Z pewnością to od umierających rodzice płynie nowe światło. Kiedy dziecko z powodzeniem ofiarowuje więcej całemu światu niż jego rodzice, nie myślimy, że rodzice byli w porównaniu z dziećmi beznadziejni i bezużyteczni. Przeciwnie, dostrzegamy bardzo istotny wewnętrzny związek pomiędzy nimi, związek oparty na wewnętrznym rozwoju. Widzimy, że dzieci idą i maszerują śladami swoich rodziców.
Stany Zjednoczone i Liga Narodów mają z boskiego nakazu biec razem. Nie bez powodu siedziba ONZ i stolica Stanów Zjednoczonych mieszczą się w Nowym Jorku, stolicy świata. Dynamiczna i fascynująca stolica świata przyciąga w każdym momencie uwagę świata. Czy jest jakiekolwiek inne miejsce, które może być bardziej odpowiednie niż miasto Nowy Jork, by pomieścić wizję uniwersalnej jedności, która jest w procesie realizacji i manifestacji w sercu i duszy ludzkości?
To prawda, czasami Stany Zjednoczone ONZ nie są w najlepszych relacjach. Lecz każde z nich wie doskonale, że ogromnie cenią siebie nawzajem pod względem prestiżu, poznania, samoświadomości, doskonałości jedności. Wewnętrznie wiedzą, że naprawdę potrzebują siebie i zasługują na siebie. W ciszy Stany Zjednoczone bez zastrzeżeń dają światło pewności ONZ. W ciszy ONZ bez zastrzeżeń daje Stanom Zjednoczonym szczyt jedności. Będąc poszukującym, czuję w ciszy mego serca, że koncepcja ONZ naprawdę pochodzi od Stanów Zjednoczonych, świadomie czy też nieświadomie, bowiem Stany Zjednoczone posiadały poczucie zjednoczenia dwa stulecia temu, ONZ ma zaś dopiero kilka lat.
Wewnętrzna rola ONZ zadziwia inteligentów, inspiruje miłośników pokoju na świecie i żywi służących jedności świata. Bóg zesłał Swoje wybrane Błogosławieństwo na wewnętrzną rolę ONZ. Kiedy kontemplujemy ideę „roli”, natychmiast przychodzi nam na myśl odpowiedzialność lub wyzwanie. Lecz gdy chodzi o wewnętrzną rolę, nie istnieje odpowiedzialność ani wyzwanie; istnieje tylko jedna, dająca siebie Boskość, która nieustannie przekształca się w samo-powstającą Rzeczywistość.
ONZ jest często niewłaściwie rozumiana. Być może jej los zawsze taki będzie. Lecz czyż jest ktoś, kto jest właściwie zrozumiany, nawet Bóg? Niezrozumienie jest na porządku dziennym. Nie może to przeszkodzić i nie przeszkodzi ONZ w dokonaniu z głębi duszy samoofiarowania poprzez stworzenie domu jedności dla wszystkich.
ONZ maszeruje rozsądnie i triumfująco ku swemu wewnętrznemu celowi. Wybitne przewodnictwo jej sekretarzy generalnych naprawdę przyczynia się do jej zewnętrznego sukcesu i wewnętrznego postępu, nie tylko przekonująco, lecz i spełniająco. Nasz obecny sekretarz generalny, Kurt Waldheim, ukazuje w jasnym świetle wewnętrzną rolę tej światowej organizacji:
Nie widzimy wielu oddzielnych problemów, lecz różne aspekty jednego, powszechnego problemu: przetrwanie i dobrobyt wszystkich mężczyzn i kobiet, ich harmonijny rozwój, fizyczny, a także duchowy, w pokoju z innymi i z naturą. Takiego rozwiązania musimy szukać. Jest w naszej mocy je znaleźć.
Poprzednik sekretarza generalnego Waldheima – najwyższy przewodnik ONZ U Thant – cenił bez zastrzeżeń wewnętrzne czy też duchowe zobowiązania ONZ:
Istnieją dla mnie pewne priorytety w zakresie cech i wartości humanistycznych… Większą wagę przywiązywałbym do cech czy wartości moralnych niż do wartości intelektualnych – wartości moralnych takich, jak miłość, zrozumienie, tolerancja, filozofia „żyj i pozwól żyć innym”, zdolność do zrozumienia punktu widzenia innego człowieka, która jest kluczem do wszystkich wielkich religii…I ponad wszystko największą wagę przywiązałbym do wartości i zalet duchowyh.
Sekretarz generalny Dag Hammarskjold ofiarował natchnione światło przesłania, że każda osoba jest odpowiedzialna za swą wewnętrzna rolę. Według niego każdy indywidualnie musi wewnętrznie, a także zewnętrznie dążyć do osiągnięcia trwałego pokoju:
Nasza praca dla pokoju musi zacząć się w prywatnym świecie każdego nas. Aby zbudować dla człowieka świat bez strachu, sami musimy być bez strachu. Aby zbudować świat sprawiedliwości, sami musimy być sprawiedliwi. A czyż możemy walczyć o wolność, jeśli nie posiadamy wolnych umysłów?
Oświeceni liderzy z całego świata, którzy służą ONZ, przypominają nam o niezaprzeczalnym fakcie, że ziemia nie może istnieć bez ciała świata – którym jest ONZ – na przekór oczywistym upadkom i problemom tej organizacji.
Cenne przesłanie sekretarza generalnego Trygve Lie brzmiało:
Jedynym wspólnym przedsięwzięciem i uniwersalnym instrumentem przeważającej większości ludzkiej rasy jest ONZ. Cierpliwe, konstruktywne, długoterminowe wykorzystywanie jej potencjału może przynieść światu prawdziwy i pewny pokój.
Zewnętrzną rolą ONZ jest znacząca wielkość. Wewnętrzną rolą ONZ jest zadziwiająca dobroć. Najwyższą rolą ONZ jest godna podziwu pełnia.
Wielkości rozpaczliwie potrzebuje nasz umysł. Dobroci nieustannie potrzebuje nasze serce. Pełni bezustannie potrzebuje nasze życie.
Wielkość zadziwia ciekawy świat. Dobroć inspiruje aspirujący świat. Pełnia spełnia służący świat.
Wielkość jest pobłogosławiona zewnętrznym wyzwaniem. Dobroć jest pobłogosławiona wewnętrzną obietnicą. Pełnia jest pobłogosławiona integralną doskonałością. Wyzwanie budzi, obietnica przyśpiesza, a doskonałość unieśmiertelnia nasze różnorodne zdolności.
Wielkość jest wzmocnionym dźwiękiem. Dobroć jest ciszą oświecenia. Pełnia jest zadowoleniem Boga.
Filary Stanów Zjednoczonych, jego prezydenci, wzywają nas, byśmy poświęcili się najbardziej istotnej sprawie, jaką jest ONZ. Nie trzeba dodawać, że ta światowa organizacja jest miłosiernym i cennym eksperymentem Boga. Jeśli tak jest, musimy poczuć wewnętrzny nakaz wzięcia udziału w tym aspekcie kosmicznej Sztuki Boga. Prezydent John Kennedy powiedział u schyłku życia:
Moi współmieszkańcy z tej planety, stańmy tam razem, na zgromadzeniu narodów. I przekonajmy się, czy w swoim czasie będziemy zdolni sprawić, by świat ruszył w stronę pokoju.
Prezydent Carter także z mocą zachęcał swój kraj, aby stał się częścią ONZ. Powiedział nam, że prawdziwe przywództwo i stała służba dla ludzkości są nierozłączne:
Nie ma żadnych możliwości odizolowania się od świata, musimy zatem zapewnić mu przywództwo. Lecz przywództwo nie musi zależeć od naszej inherentnej siły militarnej, czy siły ekonomicznej lub politycznej perswazji. Powinno wypływać z faktu, że staramy się postępować właściwie, szlachetnie, zgodnie z prawdą i uczciwe.
Ukochany syn Nowego Jorku, senator Daniel Moynihan, poprzedni ambasador Stanów Zjednoczonych do ONZ, wyraził szczerą świadomość swego kraju dotyczącą najwyższej potrzeby ONZ:
Pojawiło się kilka głosów, aby zbojkotować Zgromadzenie Generalne lub w nim nie głosować, lecz prawie nie było głosów, by odejść z ONZ. To tak, jakby opinia Ameryki uznała, że nie ma ucieczki od wyłaniającego się społeczeństwa świata.
Specjalny ambasador Stanów Zjednoczonych na Konferencję Prawa Morskiego w ONZ, Elliot Richardson - serce pokoju i życie światła - zachęca, wzmacnia i szerzy globalny punkt widzenia:
Wzajemna zależność świata jest widocznie rosnącym faktem i wierzę, że z tego faktu musi wyłonić się w odpowiednim czasie przyciągający – i porównywalnie inspirujący – koncept możliwości globalnej kooperacji.
Zawsze wspierający ONZ – w samej rzeczy dawca terenu, na którym stoją budynki ONZ – Nelson Rockefeller, rysuje żywe porównanie pomiędzy początkami ONZ a początkami Stanów Zjednoczonych:
Idea federacji, na której oparli się Ojcowie Założyciele w swoim historycznym akcie politycznego tworzenia w XVIII wieku, może być zastosowana w XX wieku w szerszym kontekście w świecie wolnych narodów – jeśli tylko dorównamy wizją i odwagą naszym przodkom. Pierwsza wymieniona historyczna instancja zapewniła wolność i porządek nowemu narodowi. Druga może zdecydowanie służyć strzeżeniu wolności i pilnowaniu porządku w wolnym świecie.
Tak jak Deklaracja Niepodległości Stanów Zjednoczonych jest niezrównanym odkryciem, podobnie jak Karta Zjednoczonych Narodów. Deklaracja Niepodległości USA i Karta ONZ są dwoma rzeczywistościami aspiracji i poświęcenia ludzkości. Promień światła Deklaracji Niepodległości ukazuje niezliczonym ludzkim duszom drogę do przeznaczonego im Celu:
Popieramy prawdy, które są oczywiste: że wszyscy ludzie zostali stworzeni równi; że otrzymali od swego Stwórcy pewne niezbywalne prawa, między innymi życie, wolność i poszukiwanie szczęścia; że dla zapewnienia tych praw zostały ustanowione rządy wśród ludzi, rządy, których siła pochodzi ze zgody rządzonych.
Karta Narodów Zjednoczonych dumnie i heroicznie głosi te same prawa dla całej ludzkości i dąży do:
Potwierdzenia wiary w fundamentalne ludzkie prawa, w godność i wartość ludzkiej istoty, w równość praw mężczyzn i kobiet oraz narodów małych i dużych, ustanowienia warunków, w których sprawiedliwość i szacunek dla zobowiązań powstałych z podpisania traktatów i innych źródeł międzynarodowego prawa mogą zostać zachowane, oraz do promowania społecznego postępu i polepszenia standardów życia w większej wolności.
Troska o wzniosłe osiągnięcia Narodów Zjednoczonych i zadowolenie z nich mogą być podróżą pewności w stronę nieznanego, lecz przecież nie niepoznawalnego. Wielki herold świata katolickiego, papież Paweł VI, w czasie swej wizyty w ONZ w 1964 roku elokwentnie wyraził wewnętrzną rolę Narodów Zjednoczonych:
Kościół uważa ONZ za owoc cywilizacji, której podstawowe zasady dała religia katolicka. Uważa ONZ za instrument braterstwa między narodami, którego zawsze pragnęła i wspierała Stolica Apostolska. Zebranie tak wielu ludzi, tak wielu ras, tak wielu państw w jednej organizacji, stworzonej z zamiarem zapobiegania złu wojny i wspomagania dobra płynącego z pokoju, jest faktem, który Stolica Apostolska uważa za współgrający z jej ideałem ludzkości i włącza go do swej duchowej misji na świecie.
Kiedy papież Jan Paweł II odwiedził ONZ w październiku 1979 roku i przemawiał na Zgromadzeniu Generalnym, sekretarz generalny Kurt Waldheim tak go przedstawił: „Wasza obecność wśród nas z tej historycznej okazji jest szczególnie zachęcająca, bowiem dramatycznie potwierdza wielkie duchowe wartości, które reprezentujecie, a które zainspirowały powstanie Karty.”
Papież Jan Paweł II rzeczywiście potwierdził wewnętrzną wartość ONZ i duchowy wymiar światowej polityki, kiedy przemówił na Zgromadzeniu Generalnym:
Analiza historii ludzkości, szczególnie w jej obecnym stadium, ukazuje, jak ważny jest obowiązek pełniejszego odkrycia obszaru dobra, które związane jest z duchowym wymiarem ludzkiego istnienia. Ukazuje, jak ważne jest to zadanie dla budowania pokoju i jak poważne są wszelkie zagrożenia ludzkich praw.
Kompozytor nieśmiertelnego „Hymnu do Narodów Zjednoczonych”, maestro Pablo Cassals u schyłku swego życia przypomniał nam, że każdy z nas oraz nasze narody niezaprzeczenie potrzebują ONZ. Ofiarował nam przekonujące wezwanie do bezinteresownego odegrania naszej roli, wewnętrznej i zewnętrznej, w ONZ:
Ci, którzy wierzą w godność człowieka, powinni działać teraz, aby umożliwić pogłębienie porozumienia między ludźmi i szczerego zbliżenia pomiędzy konfliktowymi siłami. ONZ reprezentuje obecnie najważniejszą nadzieję na pokój. Dajmy jej całą naszą moc, aby działała dla naszego dobra. I módlmy się gorąco, aby nowa przyszłość rozproszyła chmury, które teraz przesłaniają nasze dni.
Zewnętrzną rolą ONZ jest ogromna nadzieja. Wewnętrzną rolą ONZ jest szlachetna pewność. Najwyższą rolą ONZ jest rosnące zadowolenie.
Nadzieja jest rosnącą rośliną. Pewność jest kwitnącym drzewem. Zadowolenie jest wspaniałym owocem.
W obecnym stadium ONZ jest rosnącą rośliną, która ma tylko 35 lat. Czyż nie jest absurdem z naszej strony oczekiwanie, że ONZ rozwiąże w ciągu jednej nocy trwające od stuleci problemy? Niechaj dziecko-roślina rośnie i rośnie, uśmiecha się i płacze. Potem nadejdzie pora, kiedy ta mała roślina przekształci się w wielkie drzewo, z niezliczonymi liśćmi, nieustannie kwitnącymi kwiatami i nieskazitelnymi owocami – drzewo, które da schronienie, inspirację i pożywienie tym wszystkim, którzy rozpaczliwie poszukują ochrony w jego cieniu, odmłodzenia poprzez jego inspirację i zadowolenia z jego pożywienia.